Pb 95
  ON
  Lpg
 
  USD
  EUR
  CHF
 
Google
Baza firm
Wiadomości
Ogłoszenia
Nieruchomości
Motoryzacja
Menu Online
   
Kategoria: Aktualności
Pieniądze utopione w Skarbcu
Rozmiar tekstu: A A A
Fot. APR-SAS
Stanisław Kos, rolnik z miejscowości Boleszkowice, niedaleko Grzmiącej (zachodniopomorskie), padł ofiarą systemu finansowego pod nazwą PKF "Skarbiec". Chciał wziąć pożyczkę na rozwój gospodarstwa w wysokości 100 tys. zł. Nie dostał ani grosza i jeszcze stracił 5 tys. zł. Poszkodowanych przez firmę, mieszczącą się w Gdańsku przybywa, nie mogą jednak wiele zrobić, bo podpisali "ogólne warunki umowy przedwstępnej pożyczki promocyjnej".

Wirtualny kredyt
Galimatias słowny, który zaprezentowaliśmy powyżej ma wywołać wrażenie, że jeśli coś jest przedwstępne, to da się odkręcić. Nic bardziej mylnego. Stanisław Kos miał spore plany. Chciał podreperować gospodarstwo i być może w przyszłości uzyskać dofinansowanie unijne. Aby "się rozwinąć" potrzebował gotówki. Nadarzyła się okazja, bo w jego ręce wpadła ulotka Polskiej Korporacji Finansowej "Skarbiec". Minimum formalności, bezproblemowa decyzja w ciągu kilkunastu minut, pozwalająca wziąć nawet 20-krotność standardowej pożyczki, jaką jest kwota 5 tys. zł. Na taką wielokrotność zdecydował się pan Stanisław. 100 tysięcy złotych to była kwota, z którą mógł już coś zrobić. Należało jedynie uiścić opłatę przygotowawczą w wysokości 5 tys. zł. Tak też zrobił i właśnie od tego momentu zaczęły się jego kłopoty. Gdy wczytał się w umowę przedwstępną dotarło do niego, że pieniędzy nie otrzyma, a te, które wpłacił, właściwie może stracić. W ciągu 5 dni wysłał do firmy podanie o zwrot wpłaconych pieniędzy.

Zabawa w głuchy telefon
- W ciągu 10 dni od wysłania odstąpienia od umowy przedwstępnej powinienem był otrzymać jakąkolwiek odpowiedź - mówi Stanisław Kos. - Skoro zrezygnowałem w terminie ustawowym, powinienem był otrzymać wpłacone wcześniej pieniądze. Niestety, zostałem wprowadzony w błąd przez pracownicę "Skarbca" w Słupsku, która z kolei usprawiedliwiała się tym, że nie zna mojej sprawy, bo jest nowym pracownikiem i kazała kontaktować się z centralą w celu załatwienia sprawy.?Próbowaliśmy i my skontaktować się z centralą. Pierwszy numer telefonu, funkcjonujący w informacji telefonicznej okazał się niedobry. Gdy skontaktowaliśmy się z pracownicą biura PKF "Skarbiec" w Słupsku w sprawie Stanisława Kosa, odesłała nas do centrali i podała cztery numery telefonu. Niestety, pod żaden z nich nie dodzwoniliśmy się. W Internecie funkcjonuje kilka stron internetowych spółki, ale umieszczonych na tzw. darmowych serwerach, gdzie nie znajdziemy kontaktu z firmą, oprócz adresu mailowego, gdzie możemy próbować nawiązać współpracę w prowadzeniu podobnej działalności. Firma zmieniała też siedzibę już kilkanaście razy.

Podpisałeś - straciłeś
- To standardowa sytuacja w przypadku takich firm - tłumaczy Marek Zeman z kancelarii prawno-finansowej MZ z Koszalina, która reprezentuje Stanisława Kosa. - Umowy w tej firmie i podobnych do niej są tak skonstruowane, że nie można w żaden sposób się od nich odwołać. Podpisanie równa się stracie pieniędzy. Niestety, tak jak w przypadku pana Kosa, ubieganie się o oddanie wpłaconych pieniędzy nie przyniesie pożądanego skutku, bo to nie jest bank, ani żaden pośrednik kredytowy między bankami, lecz firma, która wyciąga od ludzi pieniądze, bazując na ich łatwowierności. Nawet przed sądem trudno udowodnić, że popełniono oszustwo, bo w końcu na umowie widnieje czyjś podpis. Próbując odstąpić od umowy, też nie mamy szans, bo firma przeciąga korespondencję aż do przedawnienia.

Firmy, działające podobnie do PKF "Skarbiec", można znaleźć w całej Polsce. Na forach internetowych z całego kraju ludzie poszukują pomocy z reguły w beznadziejnych przypadkach, jednoczą się w większe grupy i występują przeciwko firmie do sądu.

"Klub" poszkodowanych
- To ja, kolejny naiwny i okradziony przez tych ze "Skarbca" - opowiada Tomos z Inowrocławia. 18 stycznia 2008 r. wpłaciłem 1250 zł. Potem otrzymałem od nich pismo, że zrywają umowę, bo nie dostarczyłem dokumentów na czas, co jest nieprawdą - bo mam kwity z poczty. Dodatkowo zapłaciłem 200 zł za wycenę mojego auta - była potrzebna do zastawu rejestrowego. Dopiero po tym mnie olśniło i wskoczyłem do Internetu i nie mogłem uwierzyć w swoją głupotę. Jak to możliwe, że firma jeszcze działa i może oszukiwać ludzi - w majestacie polskiego prawa?

Co na to prawo?
W 2004 roku prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów złożył w sądzie pozew o uznanie za niedozwolone klauzul stosowanych w umowach z konsumentami przez spółkę "Skarbiec". Zdaniem UOKiK, niektóre z klauzul umieszczonych przez "Skarbiec" we wzorcach umownych kształtują interesy pożyczkobiorców w sposób sprzeczny z prawem i rażąco naruszający dobre obyczaje. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów apeluje do wszystkich konsumentów, żeby ze szczególną ostrożnością podchodzili do ofert "szybkich i tanich" pożyczek, proponowanych głównie przez instytucje nie będące bankami. Decydując się na zawarcie umowy zawsze należy ją dokładnie przeanalizować, bądź poprosić o pomoc rzecznika konsumentów, który oceni zawarte w niej postanowienia.

Stanisław Kos pokazuje swoją wpłatę, której nie może odzyskać.
 
» Oryginalna treść artykułu znajduje się tutaj. «
 
 

Informacje na temat artykułu:
autor:Marcin Kamiński
Źródło:POLSKA Dziennik Bałtycki
data dodania:2008-05-05
wyświetleń:3148

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone. Aktualnie On-Line: 13 Gości