|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Dwa pożary. Czy to podpalacz?
Rozmiar tekstu: A A A
Bogdan Żabinski, sołtys Niestkowa, jest przekonany, że to było podpalenie. |
Niestkowo to niewielka wieś, położona na skraju drogi 210, prowadzącej do Ustki. Niedawno wyremontowano tam główną drogę, a posesje gospodarzy mogą być wzorem do naśladowania. Większość działek, na których stoją domy, ma doskonale usytuowanie w połowie drogi do Ustki i Słupska, w sąsiedztwie lasu. Wieś żyła spokojnie do końca marca. Trzy tygodnie temu spłonął tam dom, a w ubiegłym tygodniu zabudowania gospodarcze innego właściciela. Na mieszkańców padł blady strach, bo - według nich - ktoś chce przejąć ich działki, korzystając z ogromu zniszczeń, jakie spowodował ogień.
Wójt gminy wiejskiej Ustka Anna Sobczuk-Jodłowska przyznaje, że mieszkańcy Niestkowa żalili się, że są nakłaniani do sprzedaży ziemi. Niedługo po tym wybuchły dwa pożary. Grzegorz Ferlin, zastępca komendanta słupskiej straży pożarnej potwierdził, że już podczas gaszenia obu pożarów w Niestkowie mieszkańcy mówili o sprawie sprzedaży ziemi. Strażacy nie wykluczyli, że przyczyną obu pożarów mogło być podpalenie. Na ostateczne ustalenia trzeba jeszcze poczekać, bo eksperci nie zakończyli jeszcze analiz.
- Trudno to nazwać przypadkiem, że dwa pożary i to w odległości kilkudziesięciu metrów, wybuchają na przestrzeni niespełna trzech tygodni - mówi Bogdan Żabiński, sołtys wsi Niestkowo. - To tym bardziej dziwne, bo ostatni pożar we wsi miał miejsce 20 lat temu. Istnieje teoria, że to podpalenia, tym bardziej, że w jednym z przypadków ogień zajął się od werandy, gdzie nie było ognia ani niczego, co mogłoby spowodować ogień. W drugim przypadku była podobna sytuacja. Do tego oba pożary wybuchały mniej więcej o tej samej porze.
Na razie nie policzono strat, jakie powstały z powodu obu pożarów. Jednak idą one w dziesiątki, jak nie setki tysięcy złotych. Spłonął dom z dobytkiem oraz zabudowania gospodarcze z maszynami i paszą dla zwierząt.
- Trudno patrzeć, jak cały dobytek idzie z ogniem - mówi pan Zdzisław (nie chciał ujawniać nazwiska), ofiara jednego z pożarów. - Nic nie wskazywało, aby mogło dojść do jakiegoś samozapłonu. Chwilę przed pożarem usłyszałem tylko pisk opon na drodze i kot zaczął przeraźliwie miauczeć. Gdy go wypuściłem, zobaczyłem płomienie. Strażacy już na wejściu powiedzieli, że wygląda to na podpalenie. Tak przynajmniej "wskazywał" ogień, który rozpalał się od ziemi i spalił werandę i resztę domu.
Sprawą zajęła się słupska policja, która próbuje wyjaśnić, czy oba zdarzenia były dziełem przypadku czy też podpalenia.
- Za wcześnie, aby powiedzieć cokolwiek w tej sprawie - mówi nadkom. Jacek Bujarski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. - Nie wiem czy to przypadek, czy działanie jakiegoś szaleńca.
Obaj poszkodowani otrzymali już gminną pomoc. Pomagają im też mieszkańcy. Do sprawy wrócimy.
Informacje na temat artykułu:


autor: | Marcin Kamiński |
Źródło: | POLSKA Dziennik Bałtycki |
data dodania: | 2008-04-15 |
wyświetleń: | 2764 |

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 41 Gości