|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Dzieci to nie klocki i należy im się bezpieczny autobus
Rozmiar tekstu: A A A
1 czerwca Dzień Dziecka. Godzina 8 rano. 40 dzieci czeka z niecierpliwością na wejście do autobusu, który właśnie podjechał pod bramę szkoły. Rodzice widząc nieciekawie wyglądający autobus wzywają policję. Po kontroli okazuje się, że jest niesprawny. Przez następne cztery godziny w upale dzieci czekają na następny autobus. Wreszcie jest. Policja sprawdza pojazd i po raz kolejny okazuje się, że jest niesprawny. Tym razem wycieka olej z silnika, nie ma młotków do wyjść awaryjnych, nie działają spryskiwacze... Zniechęceni rodzice, choć zapłacili za wycieczkę nie chcą zwrotu pieniędzy. Chcą wyprawić maluchy na obiecaną wyprawę. Właścicielka "Wodnika" nie mówi nawet zwykłego przepraszam... Rozgoryczeni rodzice oraz nauczyciele domagają się od firmy zadośćuczynienia. Tymczasem właścicielka biura podroży jednak twierdzi, że wszystkie autobusy miały ważne badania techniczne, a propozycję rodziców rozważy.
- Kierowca nie potrafił nawet obsługiwać za bardzo autobusu, myliły mu się wycieraczki ze światłami, światła przeciwmgielne nie działały... Koszmar - opowiada Barbara Prawdzik, matka jednego z dzieci.
Matce wtóruje jeden z dziadków innego dziecka.
- Przyprowadziłem dziecko na wycieczkę i zostawiłem jak było umówione - opowiada Zdzisław Smilgin ze Słupska. - Siedzę spokojnie w domu, a tu pukanie do drzwi. Okazało się, że po kilku godzinach przyprowadzono mi wnuka przegrzanego i zmęczonego. Reszta dzieci także nie wyglądała najlepiej. Jak można było dopuścić do tego aby tak potraktować maluchy w "Dzień dziecka"? Szefowa biura olała to, nie przejmując się dziećmi ani nami.
- Ta pani myślała, że będzie wieźć klocki, a nie dzieci - wtrąca Celina Śmigielska, matka jednego z dzieci, które nie pojechały na wycieczkę. - Sami wysłaliśmy dzieci na własny koszt w inne miejsce.
Właścicielka biura podroży "Wodnik" Dorota Pająk twierdzi, że nie ma nic sobie do zarzucenia. Uważa, że wyłącznie zajmuje się pośrednictwem między przewoźnikiem, a klientem. Uważa, że pisanie o tym co się stało, to tylko szukanie taniej sensacji. Poza tym nie ona odpowiada za stan techniczny pojazdów...
Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu Dziennika Bałtyckiego.

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 6 Gości