|
- Aktualności » Wiadomości dnia • Z ostatniej chwili • Kronika policyjna • Pogoda • Program TV
- Kultura » Imprezy • Wystawy • Kino: Milenium · Rejs • Filharmonia • Teatr: Nowy · Rondo · Lalki Tęcza
- Informator » Baza firm i instytucji • Książka telefoniczna • Apteki • Bankomaty • Urzędy
- Słupsk » Plan miasta • Rozkład jazdy: MZK · PKS • Galeria • Historia • O Słupsku • Kamera • Hot Spot
- Pod ręką » Menu Online • Auto Moto • Nieruchomości • Praca • Ogłoszenia






Pb 95 zł |
ON zł |
Lpg zł |

USD zł |
EUR zł |
CHF zł |

Kategoria: Aktualności
Niewinni śmierci ustczanina
Rozmiar tekstu: A A A
Były strażnik miejski i jego kolega, słupski biznesmen, nie są winni śmierci ustczanina Marka Z., który zmarł po bójce w jednym ze słupskich lokali. Wcześniej prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie błędu lekarskiego - lekarz ze słupskiego szpitala odesłał Marka Z. do domu, twierdząc, że jest pijany. Nad ranem Z. zmarł.
Sąd Okręgowy uniewinnił w czwartek byłego strażnika miejskiego Tomasza T. w sprawie pobicia, drugiego oskarżonego: Andrzeja B., słupskiego przedsiębiorcę, uznano natomiast za winnego.... uderzenia mężczyzny w twarz - raz, co spowodowało u niego otarcie naskórka, ale "nie spowodowało naruszenia czynności narządu ciała powyżej 7 dni". Sąd odstąpił od wymierzenia kary ograniczenia wolności, ale nałożył na niego grzywnę - 3 tys. zł. Ma ją wpłacić na Fundację "Nadzieja".
Przypomnijmy: do zdarzenia doszło w maju 2005 r. Marek Z. ze swoim kolegą Mirosławem K. pił w pubie alkohol. W "Adze" był także przedsiębiorca Andrzej B. i Tomasz T., wówczas strażnik miejski. W pewnym momencie doszło do kłótni między Markiem Z. a Andrzejem B. o byłą dziewczynę ustczanina. Według prokuratury, ustczanin był bity przez obu mężczyzn pięściami po twarzy i tułowiu, a później kopany. Karetka zabrała go do szpitala, ale lekarz dyżurny w izbie przyjęć odesłał pacjenta do domu, był on pod wpływem alkoholu. Kolega Marka Z. odebrał go ze szpitala. W domu - nad ranem - mężczyzna zmarł.
- Plamy opadowe i opinia lekarska wskazały, że powodem śmierci było pęknięcie jelita i krwotok wewnętrzny, mężczyzna został odesłany do domu już w stanie agonii - mówi mecenas Paweł Skowroński, obrońca Andrzeja B.
Słupska Prokuratura Rejonowa oskarżyła Andrzeja B. i Tomasza T. o pobicie ze skutkiem śmiertelnym, ale umorzyła sprawę błędu lekarskiego. Zdecydowała o tym opinia biegłych z Akademii Medycznej w Łodzi, którzy dwa lata stwierdzali, że lekarz nie popełnił błędu, bo stan pokrzywdzonego Marka Z. "zafałszowało upojenie alkoholowe". Mimo zeznań jedynego świadka Mirosława K., który twierdził, że widział bijatykę sąd uznał, że Tomasz T. nie przyczynił się w żaden sposób do śmierci ustczanina.
- Według sądu, te zeznania były zmienne i niespójne, bo podczas pierwszego przesłuchania świadek twierdził, że nie widział momentu bicia. Sąd nie dał wiary późniejszym zeznaniom, w których pojawiło się zbyt wiele wersji zdarzeń - dodaje Skowroński.
Sąd Okręgowy uniewinnił w czwartek byłego strażnika miejskiego Tomasza T. w sprawie pobicia, drugiego oskarżonego: Andrzeja B., słupskiego przedsiębiorcę, uznano natomiast za winnego.... uderzenia mężczyzny w twarz - raz, co spowodowało u niego otarcie naskórka, ale "nie spowodowało naruszenia czynności narządu ciała powyżej 7 dni". Sąd odstąpił od wymierzenia kary ograniczenia wolności, ale nałożył na niego grzywnę - 3 tys. zł. Ma ją wpłacić na Fundację "Nadzieja".
Przypomnijmy: do zdarzenia doszło w maju 2005 r. Marek Z. ze swoim kolegą Mirosławem K. pił w pubie alkohol. W "Adze" był także przedsiębiorca Andrzej B. i Tomasz T., wówczas strażnik miejski. W pewnym momencie doszło do kłótni między Markiem Z. a Andrzejem B. o byłą dziewczynę ustczanina. Według prokuratury, ustczanin był bity przez obu mężczyzn pięściami po twarzy i tułowiu, a później kopany. Karetka zabrała go do szpitala, ale lekarz dyżurny w izbie przyjęć odesłał pacjenta do domu, był on pod wpływem alkoholu. Kolega Marka Z. odebrał go ze szpitala. W domu - nad ranem - mężczyzna zmarł.
- Plamy opadowe i opinia lekarska wskazały, że powodem śmierci było pęknięcie jelita i krwotok wewnętrzny, mężczyzna został odesłany do domu już w stanie agonii - mówi mecenas Paweł Skowroński, obrońca Andrzeja B.
Słupska Prokuratura Rejonowa oskarżyła Andrzeja B. i Tomasza T. o pobicie ze skutkiem śmiertelnym, ale umorzyła sprawę błędu lekarskiego. Zdecydowała o tym opinia biegłych z Akademii Medycznej w Łodzi, którzy dwa lata stwierdzali, że lekarz nie popełnił błędu, bo stan pokrzywdzonego Marka Z. "zafałszowało upojenie alkoholowe". Mimo zeznań jedynego świadka Mirosława K., który twierdził, że widział bijatykę sąd uznał, że Tomasz T. nie przyczynił się w żaden sposób do śmierci ustczanina.
- Według sądu, te zeznania były zmienne i niespójne, bo podczas pierwszego przesłuchania świadek twierdził, że nie widział momentu bicia. Sąd nie dał wiary późniejszym zeznaniom, w których pojawiło się zbyt wiele wersji zdarzeń - dodaje Skowroński.
Informacje na temat artykułu:


autor: | Marcin Kamiński |
Źródło: | POLSKA Dziennik Bałtycki |
data dodania: | 2008-05-19 |
wyświetleń: | 2585 |

Copyright 2003-2025 by Studio Reklamy "Best Media". Wszelkie prawa zastrzeżone.
Aktualnie On-Line: 34 Gości